Czas jednak szybko mija. Wyjazd do Patagonii rezerwowałam przed wakacjami, a dzisiaj jestem już w Argentynie - piękne uczucie. Pora zacząć najbardziej zasłużone wakacje w historii!:) Przed nami długa 3 tygodnie w Argentynie, Chile i Urugwaju, a pierwszy przystanek na trasie to chłodny i zatłoczony Madryt.
Powitanie w hostelu w Buenos |
Przelot z Wiednia do Madrytu był bardzo spokojny, ale równocześnie lekko zaskakujący. Linie Iberia na 3 godzinnej trasie nie oferują w cenie nawet ciastka albo szklanki wody. Dobrze, że przypadkowo zapakowaliśmy to co zostało nam po śniadaniu - w końcu na trampingach trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność;)
10 godzinną przerwę między lotami postanowiliśmy spędzić w centrum Madrytu. Dostanie się do centrum jest dziecinnie proste - wystarczy kupić dzienny bilet na lotnisku i wskoczyć do metra, żeby 30 min później być w centrum na stacji Tribunal.
Pogoda trochę nas rozczarowała - zimno, wilgotno, a z nieba siąpił deszcz, ale nie zniechęciło nas to przed spacerem po mieście. Przeszliśmy jednym z ważniejszych deptaków w mieście Calle Fuencarral - pełnym nie tylko lokali, sklepów, ale przede wszystkim pełnym ludzi. Po locie bez jedzenia wskoczyliśmy do baru TapaTapa, żeby zregenerować siły i tu zaczęła się nasza 3 tygodniowa podróż kulinarna - moja ośmiornica była genialna! W drodze do placu Puerta el Sol wskoczyliśmy jeszcze po kanapki na kolację z hiszpańskim Jamon. Utwierdziłam się w przekonaniu, że Włochom i Hiszpanom niczego nie zazdroszczę tak jak szynki i serów:)
Na Puerta del Sol zobaczyliśmy metalową choinkę i...tłumy ludzi. Na placu znajduje się też 20 tonowy Oso y el Madroño, czyli Niedzwiedź i Drzewo truskawkowe - rzeźba, symbol stolicy i miejsce spotkań młodych Hiszpan, co wyjaśnia niejako ilość osób na metr kwadratowy;) To tu też znajduje się symboliczny "środek hiszpanii", czyli kilometr 0 km (Kilómetro Cero) - początek 6 głównych autostrad Hiszpanii, które jak gwiazda rozchodzą się po kraju. Kawałek dalej znaleźliśmy Plaza Mayor - jeden z najpopularniejszych placów w Madrycie. W dawnych czasach miały miejsce tutaj targi, turnieje, a nawet walki byków. Dzisiaj plac pełny jest restauracji, kafejek i turystów. Mnie osobiście najbardziej urzekła geometryczna dekoracja świąteczna.
Na placu dowiedzieliśmy się też pewniej ciekawostki. Jeśli widzimy gdzieś pomnik przedstawiający człowieka siedzącego na koniu, warto spojrzeć na nogi zwierzęcia, które podpowiedzą nam przyczynę śmierci jeźdźca. Jeśli obie przednie nogi konia są w powietrzu, to znaczy, że jeździec zginął w czasie bitwy. Jeśli tylko jedna przednia noga konia jest w powietrzu, jeździec zginął na skutek ran odniesionych w bitwie, a jeśli żadna z nóg konia nie jest uniesiona do góry, znaczy to, że jeździec umarł z przyczyn naturalnych.
Na Puerta del Sol zobaczyliśmy metalową choinkę i...tłumy ludzi. Na placu znajduje się też 20 tonowy Oso y el Madroño, czyli Niedzwiedź i Drzewo truskawkowe - rzeźba, symbol stolicy i miejsce spotkań młodych Hiszpan, co wyjaśnia niejako ilość osób na metr kwadratowy;) To tu też znajduje się symboliczny "środek hiszpanii", czyli kilometr 0 km (Kilómetro Cero) - początek 6 głównych autostrad Hiszpanii, które jak gwiazda rozchodzą się po kraju. Kawałek dalej znaleźliśmy Plaza Mayor - jeden z najpopularniejszych placów w Madrycie. W dawnych czasach miały miejsce tutaj targi, turnieje, a nawet walki byków. Dzisiaj plac pełny jest restauracji, kafejek i turystów. Mnie osobiście najbardziej urzekła geometryczna dekoracja świąteczna.
Na placu dowiedzieliśmy się też pewniej ciekawostki. Jeśli widzimy gdzieś pomnik przedstawiający człowieka siedzącego na koniu, warto spojrzeć na nogi zwierzęcia, które podpowiedzą nam przyczynę śmierci jeźdźca. Jeśli obie przednie nogi konia są w powietrzu, to znaczy, że jeździec zginął w czasie bitwy. Jeśli tylko jedna przednia noga konia jest w powietrzu, jeździec zginął na skutek ran odniesionych w bitwie, a jeśli żadna z nóg konia nie jest uniesiona do góry, znaczy to, że jeździec umarł z przyczyn naturalnych.
Szybka wizyta w Hiszpanii dobiegła wieczorem końca i o północy wsiedliśmy do samolotu. Prawie 13 godzinny lot, mimo kilku zapowiedzi turbulencji, był wyjątkowo spokojny, a dodatkowe wolne miejsce obok mnie sprawiło, że nie mogłam narzekać;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz