Dzisiejszy dzień był ewidentnie dniem dla dużych chłopców - okręty podwodne, statki marynarki i inne wojskowe zabawki.
Wycieczkę rozpoczęliśmy w Bałakławie - 40 tys. miasteczku niedaleko Sewastopola. Miasto położone jest w całkowicie osłoniętej od morza zatoce co sprawia, że nawet w czasie sztormu jest tu zawsze spokojnie. Miasto to z racji na swój wojskowy charakter do 1996 roku było niedostępne dla przybyszów z zewnątrz. Teraz po latach zapomnienia staje się celem wielu oligarchów, którzy wykupują tu domy i parkują swoje jachty. Samo miasto poza reprezentacyjną promenadą jest w opłakanym stanie. Rozpadające się budynki, dziurawe drogi i industrialny styl straszą od samego wjazdu.
Największą atrakcją miasta jest niewątpliwie Muzeum Marynarki Wojennej mieszczące się w dawnej podziemnej bazie dla statków podwodnych. Bazę z zbudowano na zlecenie Stalina i miała chronić łodzie podwodne przed ewentualnym atakiem atomowym takim jak w Hiroszimie. Trzeba przyznać, że potężne podziemne korytarze, masywne drzwi i surowy klimat robią nie lada wrażenie i nawet teraz po latach czuje się potęgę radzieckiej marynarki.
Wycieczkę rozpoczęliśmy w Bałakławie - 40 tys. miasteczku niedaleko Sewastopola. Miasto położone jest w całkowicie osłoniętej od morza zatoce co sprawia, że nawet w czasie sztormu jest tu zawsze spokojnie. Miasto to z racji na swój wojskowy charakter do 1996 roku było niedostępne dla przybyszów z zewnątrz. Teraz po latach zapomnienia staje się celem wielu oligarchów, którzy wykupują tu domy i parkują swoje jachty. Samo miasto poza reprezentacyjną promenadą jest w opłakanym stanie. Rozpadające się budynki, dziurawe drogi i industrialny styl straszą od samego wjazdu.
Największą atrakcją miasta jest niewątpliwie Muzeum Marynarki Wojennej mieszczące się w dawnej podziemnej bazie dla statków podwodnych. Bazę z zbudowano na zlecenie Stalina i miała chronić łodzie podwodne przed ewentualnym atakiem atomowym takim jak w Hiroszimie. Trzeba przyznać, że potężne podziemne korytarze, masywne drzwi i surowy klimat robią nie lada wrażenie i nawet teraz po latach czuje się potęgę radzieckiej marynarki.
Sewastopol też poznaliśmy od strony militarnej. To tutaj stacjonują statki floty rosyjskiej i ukraińskiej i jest to jedyna taka baza rosyjska na Krymie - warto poczytać więcej o samej historii floty Czarnomorskiej. Płynąc stateczkiem wzdłuż zatoki podziwialiśmy liczne statki (niektóre zdecydowanie zaawansowane wiekowo), ruchome stocznie i żurawie. Warto wspomnieć, że wiele nowoczesnych jednostek wypłynęło w ostatnim czasie w kierunki Syrii. Ciekawy jest też pomnik zatopionych okrętów na skalnej wysepce 100m od brzegu - wzniesiony na cześć statków zatopionych w latach 1854-1855, by zagrodzić wejście na redę.
Wieczorem
lekko senni dojechaliśmy do celu naszej wycieczki - naszej ostatniej
kwatery w Bachczysaraju. Wylądowaliśmy w środku czegoś co wyglądało jak
zapadła wieś na końcu świata - ciemno, ponure latarnie, stare
rozpadające się domy i ulice z betonowych płyt - cudo;) jak byliśmy
zaskoczeni jak weszliśmy na podwórko naszego gospodarza - czysto,
schludnie jasno i pokoje z łazienkami! Kolacja była wisienką na torcie -
pyszne manty - takie duże pierogi z mięsem polane śmietaną - jedna z
lepszych potraw jakie jedliśmy! Do tego cena - 80 UAH za osobę za dwa
obiady i śniadanie - szok.
Kierowca
naszego busika opowiadał nam, że średnie zarobki ma Ukrainie wynoszą ok
300-400 USD, a on sam musi wydawać 70% swojej pensji na łapówki, żeby w
ogóle prowadzić działalność. Średnia pensja wynosi ok 110 USD. Dlatego
też dużo starszych kobiet sprzedaje własne wyroby kulinarne na ulicach,
na stacjach i przy zabytkach - tylko tak są w stanie się utrzymać.
Ukraina staje się z roku na rok coraz droższa, ale pensje niestety nie
rosną w podobnym tempie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz