piątek, 21 listopada 2014

Perito Moreno

Kontrast czerwonego kwiatu ognistego krzewu chilijskiego z błękitem lodowca hipnotyzuje. Potężny huk czoła lodowca spadającego do jeziora zapiera dech w piersiach. Perito Moreno to cud natury od którego nie można oderwać wzroku.

 

Lodowce to zdecydowanie znak rozpoznawczy Argentyny. Dzisiaj przekonaliśmy się na własnej skórze, że nie jest to tylko chwyt marketingowy. Z El Calafate dostaliśmy się autobusem rejsowym do parku narodowego w którym na odległości 30 km i powierzchni 257km2 rozciąga się lodowiec Perito Moreno. Lodowiec ten nazwany po argentyńskim geografie jest częścią 3. pod względem wielkości kompleksu lodowcowego na świecie. 

Czoło lodowca, które rozciąga się na długości ok 5 km i osiąga wysokość do 60m, kończy się w Lago Argentino, który jest największym zbiornikiem wody pitnej w kraju. Woda w Lago Argentino jest koloru mlecznego i nazywana jest przez to leche glacier (mleko lodowcowe). Jest to skutek zbierania przez lodowiec minerałów z dolin przez które przebiega. Kiedy części czoła odrywają się i wpadają do wody nadają jezioru jego nietypowy kolor.





Widok ogromnego błękitno-białego lodowca skąpanego w słońcu urzeka.  Ferie barw podkreślają dodatkowo czerwone kwiaty chilijskiego krzewu ognistego. Można go oglądać z wielu stron chodząc po licznych kładkach i opisanych trasach. Pogoda jest zgodnie z zapowiedzią naprawdę zmienna - piekące słońce przeplata się z porywistym i zimnym wiatrem.


Ruchy lodowca są znaczne i jest on jednym z nielicznych, które nie cofa się w głąb gór. Na początku XIX wieku czoło lodowca znajdowało się ok. 750m od brzegu półwyspu Magellana (Peninsula magellanes). Obecnie raz na 3-4 lata czoło lodowca dociera do brzegu półwyspu i blokuje przepływ wody z Brazo Rico do Lago Argentino. Poziom wody w Brazo Rico podnosi się przez to o kilkanaście metrów tak długo, aż napór wody rozbija lodowiec i cały proces zaczyna się od nowa. Ostatni raz to spektakularne zjawisko miało miejsce w marcu 2013 roku. Co ciekawe przy lodowcu Perito Moreno do 1998 roku zginęły 32 osoby uderzonych odłamkami spadających bloków lodowych. 

Co ciekawe w całym parku nie ma ani jednego kosza na śmieci - tylko informacja o tym że śmieci należy zabrać ze sobą do El Calafate - i to działa!

Po powrocie przyszła pora na wspólne gotowanie - makaron z dynią...i zapachniało Austrią:)

Nocleg: Hostel Lago Argentino w El Calafate, pokoje 3 osobowe, wspólna łazienka  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz