piątek, 5 grudnia 2014

Colonia de Sacramento

Monetevideo i Colonia de Sacramento dzielą niecałe 3 godziny drogi autobusem i światy jeżeli chodzi o panujący w nich klimat. 


Colonia de Sacramento to 27 tysięczne miasteczko wpisane na listę UNESCO leżące nad Río de la Plata. Zostało ono założone na zlecenie władz portugalskich w 1680 roku, a potem przechodziło regularnie z rąk portugalskich do hiszpańskich i odwrotnie, żeby ostatecznie stać się częścią Urugwaju.

Główną atrakcją Colonii jest cudowne stare miasto. Właśnie ta część miasta tak nas urzekła, że nie ruszyliśmy się poza jej granice. Nie do końca umiem opisać atmosferę tego miejsca. Panuje tu sielski spokój i mimo że miasteczko jest ogromną atrakcją Urugwaju prawie nie widać tu turystów. Wąskie brukowane uliczki, piękne kwitnące drzewa przyklejone do niskich domków z XXVII/XVIII wieku, sklepiki z lokalnymi wyrobami i klimatyczne knajpki na każdym rogu sprawiają, że nie da nie zakochać się w tym mieście. Ciekawostką są również różne instalacje artystycznie takie jak np. stare samochody stojące w bocznych uliczkach, które zostały przerobione na ogromne doniczki.

 

Był to pierwszy dzień kiedy poczułam się naprawdę jak na urlopie;) Po takich wyprawach jak nasze warto spędzić tu nawet 2-3 dni snując się po uliczkach, pijąc wino w knajpkach i leżąc na molo lub na skałach jak uchatki;) Piekące słońce, widok wody (nawet jeśli sama Río de La Plata jest mętna i szarobura) i lekki wiatr uspokajają i wprawiają w blogi nastrój.


Do tego stopnia się rozleniwiłam, że nie miałam ochoty zgłębiać informacji o historii miasta i odwiedzać muzea - po prostu cieszyłam się każdą chwilą w promieniach słońca. W przerwach między spacerami odwiedzaliśmy różne knajpki - a może to raczej spacery były przerwami między jedzeniem w knajpkach?;) Większość restauracji/kawiarni miała niepowtarzalny charakter. Aż ciężko uwierzyć, że w 27 tysięcznym mieście, może być tyle stylowych i klimatycznych lokali!
 

Tak czy siak piliśmy lokalną Sangría w wersji z białym winem zwaną Clericó, jedliśmy urugwajski deser Chaja (słodka bomba z dulce de leche i bezą) i lokalny wymysł Chivito - czyli tłustą i kaloryczną wariację na temat hamburgera z tysiącem dodatków i jajkiem sadzonym jako ukoronowaniem. Muszę jednak przyznać, że kuchnia urugwajska jest wyjątkowo kaloryczna i prawie, że fastfoodowa. To nie Argentyna.


Dzień był bardziej niż leniwy i aż szkoda myśleć, że jutro wracamy do Buenos....


Nocleg: Hotel Rivera, pokoje dwu- i trzyosobowe z łazienką

1 komentarz: